poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Farbowanie płótna bzem

Dłuższy czas nosiłem się z zafarbowaniem kawałka płótna, rozważałem możliwości historyczne i współczesne, ot tak, żeby sprawdzić.
Dziś z małżonką myśl obróciliśmy w czyn i zafarbowaliśmy płótno sokiem z owoców czarnego bzu.
Sok uzyskaliśmy gotując całe kiście owoców w garze, a następnie cedząc go od części stałych. Całą czynność powtarzaliśmy dwa razy, żeby uzyskać soku na tyle dużo, by swobodnie dało się w nim zanurzyć cały materiał.
W celu utrwalenia barwnika posłużyliśmy się ałunem, którego połowę (około 50g) wsypaliśmy do podgrzewanego soku, kiedy był już w nim materiał. Drugą połowę rozpuściliśmy w zimnej wodzie w której materiał został przepłukany po barwieniu.
Wypłukane płótno rozwiesiliśmy do wyschnięcia. Kolor jak na razie jest ładny i równomierny, bez zacieków. Po wyschnięciu prawdopodobnie zmieni nieco barwę.







niedziela, 13 sierpnia 2017

Taborety

Kolejny zaległy wpis niejako (choć odlegle) nawiązuje do tematu pulpitu, głównie ze względu na miniaturę, która z miejsca nasuwa mi się na myśl kiedy o pulpitach i taboretach myślę...
"Mistrz Hildebert siedzący na siedzisku z poduszkami przy bajeranckim pulpicie z lwem, złoszczący się na chodzącą mu po stole mysz, podczas gdy siedzący na taborecie iluminator Everwinus na kolanie odwala swoją robotę" - De civitate Dei, XII wiek, Sztokholm.
Dostałem kiedyś od brata Tomasza trzy grube deski dębowe, o mało przydatnych wymiarach, mniej więcej piędź na piędź. uznałem więc że najrozsądniej będzie wykonać z nich proste taborety. Toteż deski ociosałem siekierą, zaokrąglając ich krawędzie, po czym obie strony obrobiłem dłutem, bo lubię fakturę po dłucie. Następnie rozwierciłem otwory na nogi, które przygotowałem z innych dębowych desek i poskładałem do kupy.
 To znaczy najpierw jeden poskładałem, po czym opaliłem drewno i zaimpregnowałem pokostem. Ten taboret trafił do brata Tomasza, który niedługo potem dał mi kolejnych kilka desek na śledzie do namiotu.
Dopiero po jakimś czasie złożyłem, opaliłem i zapokostowałem drugi taboret, ten zostawię sobie.
Trzeci, w postaci obrobionych elementów wciąż czeka na swoje pięć minut. A że zapewne trafi jako podatek na dwór książęcy trochę jeszcze może poczekać.


piątek, 11 sierpnia 2017

Pulpit

Pożytkując długie, letnie dni na realizację nowych projektów narobiłem sobie zaległości z opracowywaniem rzeczy gotowych. Myślę jednak, że z czasem wszystko nadgonię.

Już ponad miesiąc temu zrobiłem dwustronny pulpit do pisania. Ten dość prosty mebel wykonałem z tartych desek dębowych, dla niepoznaki tylko strugając je ośnikiem i docierając suchym skrzypem. Elementy łączyłem używając kołków struganych z buku, oraz żelaznych gwoździ, dodatkowo łączenia spoiłem klejem kazeinowym wersji 3.0. W celu zabezpieczenia przed robakiem i wilgocią całość opaliłem i natarłem olejem lnianym.
Na koniec zamontowałem dwie skórzane kieszenie, podbite do poprzeczek od wewnątrz i kozie różki na inkaust.

W ikonografii wczesnego średniowiecza większość pulpitów to pochylone płyty stojące na jednej nodze, zwykle używane są przez ewangelistów lub autorów dzieł. Szeregowych kopistów przedstawia się rzadko. Toteż przygotowując pulpit dla mnicha skryby sugerowałem się jednak nieco młodszymi, XIV- wiecznymi przedstawieniami, oraz sugestiami uczonego w piśmie brata Tomasza, który jako jedyny w naszym grodzie będzie umiał zrobić z niego pożytek.