Kolejny zaległy wpis niejako (choć odlegle) nawiązuje do tematu pulpitu, głównie ze względu na miniaturę, która z miejsca nasuwa mi się na myśl kiedy o pulpitach i taboretach myślę...
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQ_VhNNaDrqERmXcQMQ3BbZg8tiyfNQUbBB7N5SuBsWYBVkg7VqHfh8OeW39pfPEldWSbSNuzIlrMRynWSJ72O_4ZE-M5ctgYfCt48MQevW-HUjCJDHcsls7NBdMOkEHUIV-TF6uG0E6w/s320/Hildebert_cursing_a_mouse%252C_Everwin_%2528Everwinvs%2529_writing.jpg) |
"Mistrz Hildebert siedzący na siedzisku z poduszkami przy bajeranckim pulpicie z lwem, złoszczący się na chodzącą mu po stole mysz, podczas gdy siedzący na taborecie iluminator Everwinus na kolanie odwala swoją robotę" - De civitate Dei, XII wiek, Sztokholm. |
|
Dostałem kiedyś od brata Tomasza trzy grube deski dębowe, o mało przydatnych wymiarach, mniej więcej piędź na piędź. uznałem więc że najrozsądniej będzie wykonać z nich proste taborety. Toteż deski ociosałem siekierą, zaokrąglając ich krawędzie, po czym obie strony obrobiłem dłutem, bo lubię fakturę po dłucie. Następnie rozwierciłem otwory na nogi, które przygotowałem z innych dębowych desek i poskładałem do kupy.
To znaczy najpierw jeden poskładałem, po czym opaliłem drewno i zaimpregnowałem pokostem. Ten taboret trafił do brata Tomasza, który niedługo potem dał mi kolejnych kilka desek na śledzie do namiotu.
Dopiero po jakimś czasie złożyłem, opaliłem i zapokostowałem drugi taboret, ten zostawię sobie.
Trzeci, w postaci obrobionych elementów wciąż czeka na swoje pięć minut. A że zapewne trafi jako podatek na dwór książęcy trochę jeszcze może poczekać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz