wtorek, 4 kwietnia 2017

Laga

W międzyczasie, z naddatku brzozowej żerdzi, która schła w korze od przeszło dwóch lat, wyciosałem prostą pałkę, łokciowej długości. Idealna broń zarówno dla miejskiego strażnika jak i dla miejskiego zbira.
Robota poszła szybko, z grubsza wyciosałem kształt toporkiem, ośnikiem wyregulowałem linię, po czym całość opaliłem w ognisku, zostawiając po środku przejaśnienie w stylu gitarowego sunburst'a po czym na gorąco nałożyłem mieszaninę pszczelego wosku i oleju lnianego. Dodatkowo wypaliłem otwór na rzemień.
To jak na razie trzecia pałka którą zrobiłem. Pierwszą wykonałem parę lat temu, bez podstawowych narzędzi, ani chyba nawet umiejętności, z drewna akacjowego, którego nasze średniowiecze nie znało, wówczas o tym nie wiedziałem. Dziś jednak myślę, że gdyby znało to by używało, na pewno na pałki, bo jest twarde i ciężkie. Nabiłem ją wtedy guzami z żelaznych nitów. Druga była już lepsza, bardziej koszerna, wystrugana z dębiny, w miejscu zadającym ból okuta taśmą żelazną blachy na kute gwoździe, wciąż mi się podoba, dałem ją wówczas brandenburczykowi Ernstowi. Teraz jest brzoza, i to nie byle jaka, bo kiedy zacząłem wspominać skąd wziąłem ten kawałek drewna przypomniałem sobie, że pochodzi on z brzózki zdobiącej ołtarz na Boże Ciało w moim rodzinnym Goliszewie,  pałka może więc przejawiać właściwości magiczne, co najmniej +1.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz